Parafrazując słowa tej starej, znanej, kawaleryjskiej piosenki można powiedzieć: że jak na Andrzejki, to tylko z ułanem, a ściślej rzecz biorąc, z ułanami...
W sobotni wieczór 27. listopada br. pluton drugi Szwadronu Niepołomice w barwach 8 Pułku Ułanów ks. Józefa Poniatowskiego stawił się prawie w komplecie w Domu Ludowym na osiedlu Kaczorowy w Jaśle, by świętować tradycyjne andrzejki. Nie było co prawda lania wosku, ani wystawiania butów za próg, ale... Ale ogólnie było bardzo wesoło.
Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był nasz niezastąpiony Rysiek Drozd (piszę niezastąpiony, bo już spisał się na medal, organizując Dzień Wojska Polskiego w Jaśle), który na dwa tygodnie przed imprezą zaczął "obdzwaniać" kolegów z plutonu, proponując wspólną imprezę. Pomysł był przedni i nawet Ci, którzy wcześniej mieli zarezerwowane bilety w lokalach pt. full wypas rezygnowali, by być razem z kolegami w ten przed adwentowy dzień.
Zadanie nie lada stanęło przed nami - kobietami, małżonkami naszych ułanów, by dogadać kwestię menu i organizację imprezy "od kuchni". Telefon u Zosi Drozd chyba się urywał:, a wszystko, jak się okazało, zostało zapięte na ostatni guzik. Ta placek, ta sałatkę, ta galaretkę na zimno... Jedzenia było w bród. Na dodatek Rysiek zamówił catering i o 19 wszyscy zasiedli do późnego obiadu. Że był pyszny, chyba nie muszę wspominać... Dziewczyny - żony kawalerzystów stawały na głowie, by wszystko było ok. Najpierw organizacja na zapleczu pt. by na stołach niczego nie brakowało, potem obiadek, zmywanie i kawa lub herbata po... Dziewczyny dałyśmy radę!:) A potem porucznik KO Jan Urban wydał dyspozycję, że teraz samoobsługa w kwestii kuchni... Gwarantuję, że każdy umiał zagotować wodę w czajniku elektrycznym i pozmywać po sobie! Impreza była przednia: Bawiliśmy się w rytm starych przebojów ABBY, Anny Jantar, Krzysztofa Krawczyka i innych... Dobrze, że Ważka przywiózł gitarę, bo pewnie większość z nas miałaby kłopoty, by stanąć po tańcach w następny dzień na nogi. Dzięki niemu były tylko zachrypnięte gardła: Bo rzecz jasna były piosenki kawaleryjskie, te określane mianem frywolnych, a na samym końcu śpiewaliśmy nawet utwory z repertuary Lady Punk i Dżem.
W trakcie tańców nie brakowało zabawnych sytuacji np. do melodii ABBY: "I Do, I Do, I Do" Wojtek Staniszewski do tańczącego w pobliżu Ryśka Drozda zawołał: "Drozdu, Drozdu, Drozdu", na co on nie płacąc pięknym za nadobne "Fuck you! Wojtku, Wojtku, Wojtku". Było w tym jednak tyle sympatii, że aż do dziś się uśmiecham pod nosem, pisząc ten artykuł.
Gwoździem programu, jeśli chodzi o tańce, był trzykrotnie wykonany kankan w składzie: Kasia Śliż, Ania Czerska, Olimpia Mroczka, Magda Wierzbińska oraz ułanów Pawła Wawrzkiewicza i Piotrka Staniszewskiego. Rzecz jasna wszyscy dostali gromkie brawa: Szkoda tylko, że panie nie miały odpowiednich spódnic, rajstop - kabaretek i nie zrobiły na koniec szpagatu: O północy jak zwykle - "Szwoleżerowie", potem żurawiejki (O zgrozo! Bez udziału młodych Mroczków, bo tych rodzice nie zabrali na imprezę!) i tradycyjne zdrowie konia z nogą na stole.
A potem znów zabawa!
Imprezowaliśmy do 3 nad ranem i chyba wszyscy wyszli zadowoleni. No, może poza Zosią Drozd, Olimpią Mroczka, Beatą Urban, Madzią Wierzbińską, Kasią Śliż, Anią Czerską i Agnieszka Myśliwiec, które miały jeszcze na głowie posprzątanie sali... Te jednak też mimo zmęczenia miały wciąż tęgie miny... Tak czy owak było super! I nie chcę być złym (albo może dobrym?) prorokiem, ale w najbliższym czasie nasi panowie kawalerzyści wymyślą coś nowego - pewnie wspólnego Sylwestra???!:) ...Ale to może i dobrze?
Bo jak to miło kobietki: po takiej imprezie całować na dobranoc... ułana:... No nie?
Bernadeta Staniszewska |