|
|
|
|
|
|
|
|
11 LISTOPADA, czyli jak połączyć pożyteczne z przyjemnym |
Święto Narodowe 11 Listopada - Dzień Odzyskania Niepodległości po 123 latach rozbiorów, to święto wszystkich Polaków, które powinno obchodzić się godnie i dostojnie. Tak też się stało i w Krakowie. Po paru latach burzliwych dyskusji i nie do końca jasno określonych kryteriów przemarszu Kawalerii - udało się. Wcześniejsze spotkania i uzgodnienia w Urzędzie Wojewódzkim przyniosły zamierzony efekt, wystąpiły cztery formacje Kawaleryjskie. Każda z nich wystawiła po 13 jezdnych, poprawnie umundurowanych, na dobrze stroczonych siodłach i w należytym szyku trójkowym ze sztandarem na czele przedefilowała spod Wawelu, Drogą Królewską pod Barbakan. Tutaj, w samo południe, na placu Matejki, przy pomniku Grunwaldu, odbyły się główne uroczystości, a potem już tylko defilada przed Trybuną Honorową w piękny, ciepły dzień ku radości licznie zebranej gawiedzi, która owacyjnie podziękowała Kawalerii za jej obecność. I choć malkontenci i ortodoksi zapewne dopatrzyli się jeszcze jakiś niedociągnięć, to ogólne wrażenie z tegorocznej uroczystości na pewno zapisało się u wielu bardzo pozytywnie.
Z racji tego, że Święto Narodowe bezpośrednio poprzedzała sobota i niedziela, a listopad do także gonitwy na św. Huberta i tegoroczna jesień była piękna, słoneczna, wykorzystaliśmy to w naszym Szwadronie, aby połączyć pożyteczne z przyjemnym. W sobotę zorganizowaliśmy prawdziwego kawaleryjskiego Hubertusa. Najpierw spotkanie jezdnych z cywilami w wozach na łące koło stajni. Ojciec Jacek - kapelan Szwadronu, odmówił krótką modlitwę, potem master przypomniał zasady, jakie obowiązują podczas przejażdżki po lesie - jeszcze tylko po "strzemiennym" i wszyscy ruszyli. Podczas wędrówki przez las, pola i łąki, na jednej z nich odbył się szybki konkurs potęgi skoków, w którym zwyciężył rtm. kaw. och. Jan ZNAMIEC, choć "młodzi" ułani długo nie ustępowali w rywalizacji. Po przejażdżce spotkanie na wielkiej łące i gonitwa za lisem, którym w tym roku był plutonowy kaw. och. Tadeusz JANUSZ (ubiegłoroczny zwycięzcą gonitwy). Gonitwa była jak zwykle bardzo emocjonująca i dramatyczna, ale skończyła się szczęśliwie i zwycięzcą, który złapał lisa, został kapral kaw. och. Marcin GIEBUŁTOWSKI. Tradycyjnie po gonitwie wszyscy spotkali się przy ognisku racząc się wybornym bigosem, poprawiając pieczoną kiełbasą z ognia i rozgrzewając kubkiem grzanego wina. W tej części dnia tyle było dla ciała, ale mając na uwadze zbliżające się Święto Narodowe, wieczorem cały Szwadron uczestniczył w uroczystej Mszy św. w kościele na Woli Batorskiej za Ojczyznę, po której odbyła patriotyczna uroczystość.
Na koniec tego dnia, bogatego w liczne wydarzenia, odbył się raut kawaleryjski, na którym można było się zarówno dobrze pobawić, jak i też całkiem nieźle podjeść i pośpiewać. Jednym słowem, każdy znalazł w czasie jego trwania coś dla siebie - można zatem godnie świętować i dobrze się bawić, i oby tak było dalej.
Opracował: por. kaw. och. Franciszek Paweł Żmudzki |
[«] powrót |
[»] zobacz galerię zdjęć |
|
|
|
|
|
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
|