|
|
|
|
|
|
|
|
Narodowe Święto Niepodległości 2014 w Krakowie |
Ech listopadzie, melancholijny listopadzie... Czy na pewno? Otóż nie. Nie wierzysz drogi Czytelniku? Zapytaj tedy świętego Marcina. Pokorny w swej służbie autor tego tekstu, razu pewnego bujał w obłokach i w czasie owego bujania, szczęsnym trafem spotkał świętego Marcina. Ten jak na dobrego kawalerzystę przystało zaprosił autora do Ildefonsowego "Mons Pietatis" na lampkę koniaku i zaczął opowiadać jak to w sławetnym roku 1918 kłusował sobie na swym siwku wzdłuż koryta Wisły z gracko opartą pięścią na biodrze, wygwizdując melodię "ułani ułani" i wszystko byłoby takim samym, jak co roku, w dzień 11 listopada, lecz tak się nie stało. Niespodziewanie późnojesienne powietrze rozbrzmiało kanonadą śmiechów, okrzyków i vivatów tak radośnie głośnych, że aż świętomarciński wierzchowiec dęba stanął! Tak czytelniku! "Ojczyzna moja wolna! Wolna!" Jak pisał Antoni Słonimski, z którym to generał Wieniawa-Długoszowski niejedną noc w Ziemiańskiej przebirbancił.
Po tym nieco obrazowym i jak zwykle przedumanym wstępie autor pragnie zasygnalizować, iż zda małe sprawozdanie o udziale Szawdronu Niepołomice w krakowskich obchodach święta odzyskania Niepodległości.
Wszystko rozpoczęło się na Małych Błoniach skąd mieliśmy wyruszyć. Towarzyszył nam Szwadron Toporzysko w barwach Pułku 3 Strzelców Konnych oraz wielu innych miłośników Kawalerii. Ot taki mały eufemizm...
Jak to zwykle bywa przy przygotowaniach atmosfera była gorąca i sowicie podlewana zdenerwowaniem. Kawalerzyści biegali wokół swych wierzchowców, by duma Jazdy - Koń, był godną wizytówką współczesnego kawalerzysty. Po kilkunastu minutach wszyscy byli gotowi. Ostatnie poprawki umundurowania i ta jakże wyczekiwana komenda - "DO - WSIADANIA! - NA KOŃ!" Wierzchowce zatańczyły pod ułanami i strzelcami. Połyskujące ostrogi zajrzały pod końskie brzuchy z oficerską dokładnością lustrując stan wyczyszczenia koni, po czym po odebranym przeglądzie uroczo zadźwięczały, gdy strzemiona jadących w trójkach ułanów zadzwoniły przytulając się do siebie.
Nasz Szwadron jechał pierwszy. Kraków spoglądał z uśmiechem na swoich ułanów i szepnął Aresowi by w tym dniu słońce wyfasowało sobie otok w barwie starego złota. Tak też się stało i Szwadrony jechały w promieniach Febowego majestatu podzwaniając kopytami na krakowskim bruku. Trasa przejazdu przebiegała zgodnie z tradycją. Przejechaliśmy ulicą Piłsudskiego, Naczelnik Tadeusz Kościuszko odebrał z wawelskich murów naszą defiladę, pokłoniliśmy się pod stareńkim kościołem świętego Andrzeja, by wreszcie wśród okrzyków radośći wyjechać na Rynek szczelnie wypełniony widzami. Jakaż duma przepełniała człowieka, że w ten szczególny dla każdego Polaka dzień, może siedzieć na dobrym koniu w kawaleryjskim mundurze, krótko pisząc, być panem świata...
Na ulicy basztowej stanęliśmy w ordynku. Po przemowach krakowskiego patrycjatu nastąpił moment wspaniały. Z dobytymi szablami, przejechaliśmy jak to w ósmym bywa, rysią, (czy jak kto woli kłusem wysiadywanym) przed trybuną honorową na Placu Matejki. "NA PRAWO!-PATRZ!" i w tym momencie ów wzrok, przed którym drżeli wrogowie utkwił w bieli i czerwieni... Tyle.
Wróciliśmy na Małe Błonia, padła komenda "Z KONI!", rozjechaliśmy się do domów, minęły dnie, tygodnie, lecz w pamięci pozostał ów niepodległy, listopadowy dzień... W tym miejscu drogi Czytelniku możesz łajać autora tekstu za wybujały patos, jednakże jak inaczej pisać o święcie odzyskania Niepodległości przez naszą Ojczyznę jak nie podniośle? Zwłaszcza, jeśli mogło się w Nim uczestniczyć nosząc barwę starego złota...
Krzysztof Marcin Dąbrówka |
[«] powrót |
|
|
|
|
|
|
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
,
|